Jazz Club „Pod Filarami” w Gorzowie jest jedną z najprężniejszych placówek kultury w województwie lubuskim i jednym z najlepszych klubów jazzowych w kraju. Jest to miejsce estetyczne, sympatyczne i dodające skrzydeł. Zarówno bywalcy klubu, jak i występujący w nim artyści podkreślają wspaniały klimat. Pewnie dlatego grywali tu najlepsi i dlatego w potocznej opinii klub ma etykietkę elitarnego. W tym roku przypada dwudziestolecie jazzowych „Filarów”. Historia jest jednak dłuższa, bo sięga mniej więcej połowy lat sześćdziesiątych, kiedy w piwnicy, gdzie wcześniej mieściła się pralnia miejska, powstał klub, tyle że nie był on jednoznacznie jazzowy. Nazywany był po prostu klubem młodzieżowym albo klubem ZMS, choć zawsze był „Pod Filarami”, gdyż rzeczywiście filary wspierały w nim sklepienie, zawsze też związany był z muzyką. Jednym z głównych inicjatorów przerobienia piwnicy na klub był saksofonista Piotr Prońko, który razem z rodzeństwem – Krystyną i Wojtkiem - miał w latach sześćdziesiątych własny zespół muzyczny; bigbeatowy – jak to się wówczas nazywało. - Uczyłem się po sąsiedzku w Technikum Mechanicznym – wspomina Piotr Prońko – i jeszcze przed maturą tu trafiłem. Wprawdzie na górze była instytucja pod tytułem ZMS, ale taki mój kolega, z którym ścigałem się na boisku, Rysiek Sikora, był już tam działaczem; Sławek Marcinkowski, był szefem kultury w Zarządzie Miasta ZMS. Oni po tych obwodach zetemesowsko-partyjnych pozałatwiali bardzo szybko wszystkie zezwolenia i inne dokumenty wymagane przez architektów ze względu na przebudowę. Pamiętam, że fizycznie młotem i kilofem tu pracowałem, rozwalałem ściany, jeszcze jakaś brygada pracy socjalistycznej została tu przysłana, ohapowców chyba. Rysiek Sikora szalał tu strasznie, żeby jak najszybciej skończyć i rzeczywiście poszło to dość sprawnie. Nie pamiętam już kto, ale grało tu parę zespołów, na przykład Andrzeja Procka, który teraz prowadzi „Kolejarz”, Andrzeja Erdmanna, inżyniera ze „Stlinu”.... Był tu jeden mikrofon, dwa głośniki, jakieś radio, nie było obecnej sceny... Ja chciałem po prostu mieć miejsce do grania. Graliśmy w Gorzowie praktycznie od 1964 roku. W Technikum Chemicznym mieliśmy taki zespół - Sławek Marcinkowski nas namówił, żeby nazywał się Niebieskie Gitary. Kryśka śpiewała i grała na organach, Mirek Zosik na gitarze, ja miałem też w moim Technikum Mechanicznym zespół z Andrzejem Morencowiczem, z moim bratem, z Jurkiem Wasikiem. Funkcjonowały różne konfiguracje tych młodych muzyków, nie mieliśmy gdzie się podziać i to był powód, że daliśmy się namówić, żeby tutaj coś robić.
Promocje lokalu:
THE YELLOWJACKETS Russell Ferrante - piano, keybords Bob Mintzer - tenor, soprano saxophones, Ewi Jimmy Haslip - el. bass Marcus Baylor - drums Jedna z ich płyt rozeszła się na świecie w ponad 1 000 000 egzemplarzach. Tym koncertem otwieramy 30-ty sezon Jazzowych Filarów. *** Zespół The Yellowjackets istnieje tyle lat, co Jazzowe Filary. Oni i my wystartowali w piękny świat jazzu w 1980 roku. Oni - w wolnym swiecie, my - w innej Polsce. Dzisiaj jesteśmy na wspólnej orbicie. KEEP SWINGING - Jazz Club Pod Filarami THE YELLOWJACKETS należy d o super grup współczesnego jazzu i na trwale zapisał się w historii współczesnej kultury muzycznej wyznaczając nowe kierunki dla tej muzyki i pozyskując dla niej wciąż nowych odbiorców. Walorem zespołu jest komunikatywność ich muzyki. W ciągu trwającej dwadzieścia dziewięć lat kariery Yellowjackets dali się poznać jako znakomita grupa koncertowa. Zdobyli przychylność krytyki, odnosząc jednocześnie sukces komercyjny nagraniami fusion, i pop-jazzu (uhonorowani dwiema nagrodami Grammy oraz sześcioma nominacjami). Obecnie zespół uważa się za prekursora smooth jazzu. www.yellowjackets.com Bilety w sprzedaży od 6 października 120 zł - parter i balkon I - II rząd 80 zł - balkon siedzące - boczne 40 zł - dla młodzieży szkolnej i studentów /na wolne miejsca/ Koncert odbędzie się 29 października w Teatrze im. Juluisza Osterwy godz. 20.00
|